niedziela, 20 grudnia 2015

5 tydzień tez już za nami

W zasadzie bez nowości. Kask nadal nam się rusza i zachodzi na uszko. Może nieco mniej niż przed poprawą ale jednak. Już kombinuję na wszelkie sposoby z oklejaniem, a to troche więcej z jednej a to z drugiej strony. Niestety nic to nie daje. Kask jeździ jak jeździł. Zauważyliśmy też że główka mu się bardziej poci. Chyba poprostu dorosła tam gdzie był luz i teraz jak kask ma większy kontakt z główką to jest jej cieplej.
Grzejniki zakręcone, ubieramy się lekko. Nic więcej nie możemy zrobić.
Zaczyna mi się tez już przykrzyć...... tak bardzo już bym chciała go ściągnąć. Dobrze , że to matka ma kryzys a nie synek .... to byłoby o wiele trudniejsze.
Za kilka dni święta a my jeszcze w proszku... trzeba zagęścić ruchy :)

Jeszcze cotygodniowe fotki :)

Wesołych Świąt :)

po 4 tygodniach

Minął szybko, najpierw wizyta u neurologa gdzie mój anielski synek nie dal się w zasadzie nawet kobiecie dotknąć.... cóż nie spodobała mu się i tyle.
A dwa dni później wyjazd do Frydka. Bardzo intensywny tydzień . Dobrze że już minął.
Standardowo tygodniowe fotki i uciekam :)



sobota, 12 grudnia 2015

Druga wizyta w klinice

Minęły 4 tygodnie i nadszedł dzień naszej drugiej wizyty.... strasznie szybko :)
Tak jak poprzednio wybraliśmy wyjazd w nocy. Poprzednim razem było ok i mielismy nadzieję, że ty,m razem też obejdzie się bez problemu. Tak też było. Olinek obudził się raz, rozprostował plecki wszamał porcję mleczka i dalej spał. Kochany bąbel :)
Tym razem zabraliśmy dziadka jako pomocnika kierowcy i zaplanowaliśmy od razu po wizycie wracać do domu bez noclegu. Było ciężko ale wypaliło.
Mieliśmy do odwiedzenia tylko Frydek Mistek dlatego też zrezygnowaliśmy z wykupowania winiet i wybraliśmy podróż drogą krajową ( 648) Jakość niewiele gorsza od ekspresówki a 7 dyszek zostaje w kieszeni :)
O 9 byliśmy na miejscu. Daliśmy sobie z pół godzinki na rozprostowanie kości i założenie kasku Olinkowi ( dziecko nie jedzie w aucie w kasku. Jest to zbyt niewygodne na taką długą trasę) i przed 10 mieliśmy już wizytę.
Tym razem trafiliśmy już do właściwego pomieszczenia a nie do kuchni jak poprzednim razem :) 
Na początek został wykonany skan główki i porównaliśmy pomiary z tymi sprzed kuracji.
Asymetria z 6,8 mm zmniejszyła się do 2,2 mm
Indeks kranialny z 95 % zmniejszył się do 90,7 % :) Nie jest źle. Z ciężkiego poziomu zeszliśmy do średniego :)
Po pomiarach kask został zabrany do szlifowania i dopasowywania. Zostały nieco ścięte boczki i teraz już mniej nam zachodzi na buźkę i na uszko ( idealnie niestety jeszcze nie jest) Został też powiększony wewnątrz by rosnąca główka miała miejsce. 
Założyliśmy , sprawdziliśmy i trzeba było się już ewakuować bo nasze dziecko robiło się już spiące. W zasadzie w domu o tej porze jest drzemka i ciężko było zrozumieć Olinkowi czego Ci ludzie ode mnie chcą skoro ja chcę już spać :)
Następną wizytę mamy w styczniu.
Pierwszą propozycją było 6 stycznia...... ale że jak ... tak szybko? Postanowiliśmy, że pojedziemy 2 tygodnie później czyli 20 stycznia. Chyba że wcześniej coś by się działo. Czyli za 5 tygodni kolejna przeprawa. Cały czas mam nadzieję, że będzie ostatnia :)
Męczące są te wyjazdy i dla nas i dla Olinka. Szczególnie że jest zima i brak jest możliwości swobodnie wyjść rozprostować kości itd. 
Nasz mały podróżnik jest bardzo dzielny ale jest też coraz starszy i w dzień ciężko mu zrozumieć czemu musi siedzieć w nosidle skoro chce się bawić :)

Tym razem wizyta będzie już w nowej klinice w Ostravie ( od stycznia zaczynają już działać w nowym miejscu) Podobno ma być bardziej komfortowo. Dla przyjezdnych z Polski zmienia się tyle , że wizyty będą możliwe tylko w środy bo Pani Eva będzie tam tylko jeden dzień w tygodniu.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Przeżylismy trzeci tydzień :)

Co u nas nowego........
Kask nie rusza się już tak strasznie do przodu ( ale jeszcze trochę można go przesunąć), za to dużo bardziej rotuje nam na boczki i zachodzi na jedno uszko.
Nic nie daje moje poprawianie. Ta boczna część chyba sobie już tam wyrobiła sobie miejsce i ciągle tam wpada. Napisałam do Pni Evy, dostałam odpowiedź żeby przysłać zdjęcia. ...wysłałam. Dostałam odpowiedź że nie przeszkadza to w formowaniu się główki i że mogę ewentualnie coś przykleić na policzek żeby nie przemieszczał się boczek. Nic nie przyklejałam. Jeszcze tydzień i może coś nam wymyślą w klinice.
Wolałabym żeby tą drugą część też trochę docięli bo zachodzi na buźkę i przy oczku tworzy mu się zmarszczka...... kurcze... na zmarszczki chłopak jeszcze ma czas :)
Zrobiło się cieplej i chyba nam się bąbel zaczął więcej pocić bo zaczęły się pojawiać żółte ślady na wewnętrznej stronie kasku. W miejscu gdzie główka najbardziej się poci struktura pianki wewnątrz kasku też minimalnie się zmieniła i nie jest już taka gładka....ale poza tym nic więcej się nie dzieje.
....przykręciłam grzejniki i obserwujemy :)

W przyszłym tygodniu mamy wizytę u neurologa...... chyba nie będę kobicie nic mówić o kasku i terapii..... Nie zauważyła nawet na ostatnim badaniu że Olinek ma płaską główkę. Pomacała go, stwierdziła że rozwija się bardzo dobrze i żeby przyjść kontrolnie za 3 miesiące. I tyle...
Nasza służba zdrowia....człowiek musi w internecie szukać diagnozy i metod leczenia....echhhhh
A z pozytywów?..... Mieliśmy mikołajki :) Pierwsze mikołajki naszego synka :)

No i standardowo efekty:
przed:

po 3 tygodniach:

Drugi tydzień za nami

W zasadzie minęło szybko. Mam nadzieję, że cała kuracja taka będzie.
Mama nieco wprawiła się w zakładanie. Ściąganie opanowaliśmy do perfekcji :)
Nie jest źle:)
Rodzinka po obejrzeniu zdjęć Olinka stwierdziła , że do twarzy mu :) Wszyscy chyba byli bardziej przerażeni niż my że dzieciaka wsadzą w kask... jak on będzie wyglądał :)
Nie jest źle :) ....Mama wybierając kolor przeanalizowała szybciutko czy do ubranek będzie pasował :))))))

Mam tylko wrażenie że w kasku wygląda na takiego pucka a jak ściągamy to taki drobinek :)
Przeżyliśmy wizyty gości, dziadków. Wszyscy już obejrzeli naszego okaskowanego smyka :) i co? I przeszli nad tym do porządku dziennego :) Tak jakby ten kask tam był od zawsze :)
Mieliśmy też chrzest bojowy :) Byliśmy na wizycie kontrolnej bioderek i po ściągnięciu czapki wszyscy zaczęli się gapić na Olinka co on ma na głowie....ale trwało to tylko chwilę i przeszli do porządku dziennego. Zaskoczył mnie tez lekarz... wiedział co to jest ale chyba spotkał się z tym po raz pierwszy bo  zapytał czy to działa :)
Z czyszczeniem nadal nie ma problemów, z główką się nadal nic nie dzieje :) Niewielkie zaczerwienienia schodzą ładnie w ciągu godziny bez kasku. Kask nadal się rusza do przodu i troszkę na boki.
Efekty po 2 tygodniach
przed:

po;

Pierwszy tydzień za nami

Kończę tego posta już prawie 2 tygodnie :) Mam nadzieję że dziś się uda :)


Tak...minął tydzień... pierwszy i chyba ten najgorszy. Olinek musiał się przyzwyczaić do kasku. My musieliśmy się przyzwyczaić do Olinka w kasku. I jemu nie było łatwo i nam nie było łatwo.
Mama chciałaby dać buziaka w główkę....nie da się. Tata zaliczył bliskie spotkanie z kaskiem.... po minie stwierdzam że bolało. Za to Olinka ta sytuacja mega rozśmieszyła :) Miejmy nadzieję, że nie załapie tej zabawy i nie zacznie jej powtarzać zbyt często.... niby buźka nie szklanka...ale zęby trzy razy nie rosną :) Fajnie jak jeszcze z " kilka " lat posłużą :)
Wypracowaliśmy już plan dnia. Punkt 7 ściągamy kask ( Ulubiony moment Olinka ). Mama zajmuje się czyszczeniem i oklejaniem newralgicznych punktów. Tata w tym czasie zabawia synka. Później kąpiel, jedzonko, 5-10 min czas na wyschnięcie główki i czas umieścić kask na swoim miejscu. 
Z zakładaniem bywa różnie raz bez problemu od razu wchodzi na swoje miejsce, innym razem z kolei gdzieś się na uszku zaklinuje i trzeba poprawić. Mama musi jeszcze nabrać wprawy a dzieć mniej się ruszać i dojdziemy do perfekcji. 
Przed założeniem zawsze dajemy Olinkowi chwilę żeby pomacał podotykał ... po chwili zainteresowania ma ochotę nim cisnąć o ziemie...więc to znak , że trzeba już zakładać :)

Jeśli chodzi o czyszczenie to używam samodzielnie rozcieńczonego spirytusu 70 % i zwykłej pieluchy tetrowej. Na razie śladów wewnątrz kasku nie stwierdziłam. Zapach tez nie jest straszny. Jak ściągam to minimalnie czuć ( jak koszulka 1-2 dniowa :)) ale nie jest jakoś tragicznie. Po zdezynfekowaniu i wysuszeniu nie czuć już nic . 
Miejsca które bardzo stykają się ze skórą np. przy policzkach lub z tyłu kanty oklejam taśmą Omnifix. 1 Dzień sprawdziłam jakby to było bez oklejenia i Olinek miał otarcia na policzkach. Tak więc nie zastanawiamy się tylko oklejamy.
Kask ma bardzo dużo miejsca więc nam jeździ po główce. Trochę opada do przodu ( ale nie dotyka do noska) i trochę rusza się na boki. Podobno jest to dopuszczalne i ma się w ciągu najbliższych tygodni poprawić. Jak to mówią nasi sąsiedzi zza wschodniej granicy ...pożyjom uwidim ..... czyli pożyjemy zobaczymy :)
Po każdym tygodniu robimy fotki główki:
Przed kuracją:


Po tygodniu noszenia kasku:


czwartek, 3 grudnia 2015

Pierwsze dni w kasku

Jeśli chodzi o pierwsze dni to nie mogę powiedzieć żeby Olinek i kask zaprzyjaźnili się... było strasznie.
Zgodnie z zaleceniem z kliniki skóra główki musi się przyzwyczaić do kasku dlatego też takie przyzwyczajanie trwa 4 dni. Pierwszy dzień to 1 godz w kasku i 1 godz bez kasku.
Następny dzień to 2 godziny w kasku i godzina bez kasku.
Trzeci dzień to już cztery godziny w kasku i godzina bez kasku. Pierwsze trzy dni dziecko śpi też bez kasku. Ostatni dzień to 8 godzin w kasku i godzina bez kasku. jeśli wszystko jest ok to na noc zakładamy tez kask.
W naszym przypadku pierwszy dzień "oswajania z kaskiem" przypadł też na dzień szczepienia dlatego też pierwsze dwa dni nie stosowaliśmy się tak sztywno do zaleceń. Z racji tego, iż Olinek i po podróży i po szczepieniu miał większego stresa niż zazwyczaj więc dostosowaliśmy się bardziej do niego. Jak wstawał uśmiechnięty i zadowolony to zakładaliśmy kask, jak zmęczony zaczynał marudzić to ściągaliśmy i kładliśmy do łóżka. Bywały też momenty gdzie najwyraźniej mu przeszkadzał i bardzo płakał wtedy też na trochę ściągałam, żeby ta główka mu nieco odpoczęła. Jeśli chodzi o odciski i zaczerwienienia to nie było ich zbyt dużo a te które były to ładnie schodziły w ciągu godziny. W zasadzie najtrudniejsze były właśnie te pierwsze dni kiedy kask trzeba było tak często ściągać ( domyślam się że brak mojej wprawy w zakładaniu i zdejmowaniu też tu nie pomógł). Kolejne dni były już znacznie lepsze i w miarę jak Olinek nosił kask coraz dłużej to się coraz bardziej do niego przyzwyczajał. Na początku nie wiedział też że może normalnie położyć główkę i jak nie spał to starał sie ją ciągle trzymać uniesioną bo czuł że coś mu tam jednak przeszkadza. Po 2 dniach noszenia kasku non stop Olinek o nim zapomniał. Od czasu do czasu tylko dotykał główki jakby dla sprawdzenia że to coś ciągle tam jest :)
 W pierwszych dniach pomocna okazała się też taśma Omnifix elastic. Dostaliśmy kawałek w klinice, miałam tez zakupić tam w aptece potrzebny zapas. Jednakże w ferworze walki...zapomniałam.
Rozejrzałam się tam gdzie robię większość zakupów czyli allegro.pl niestety dostepna była tylko ekonomiczna wersja. Po przejrzeniu kilku stron internetowych gdzie ceny wahały się od 12 do 38 zł za rolkę, zdecydowałam sie na zakup na stronce Hermana. Taśma 5 cm x 10m kosztuje ok 12 zł. Ta szerokość w zupełności wystarczy. Na wszelki wypadek kupiłam też 10 cm szerokości i chyba jej nie użyję :)
W zasadzie większych problemów z kaskiem nie stwierdziliśmy. Ubieram go tak jak wcześniej i nie zauważyłam, żeby się przegrzewał ( w domu nie mamy sauny ale grzejniki odkręcone w połowie) w nocy przykrywam go też tak jak wcześniej. Spocona główka zdarza nam się tylko po szaleńczych wygłupach z tatą :) ale tu domyślam się że i bez kasku byłoby podobnie :)
Otarć , odparzeń czy tego typu przygód nie stwierdziliśmy ( przynajmniej na razie). Mamy zimę więc jest nam o tyle łatwiej. Na podwórko zakładamy dość rozciągliwą czapę ( w rozmiarze 48 ) i w zasadzie kask nie przeszkadza nam w codziennym życiu.

środa, 25 listopada 2015

Odebranie kasku

Dla tzw miejscowych odebranie kasku jest po kilku dniach, istnieje też możliwość dla pacientów z daleka takich jak nasz Olinek uproszczenie tej procedury i wykonanie kasku w dniu następnym. Oczywiście skorzystaliśmy z tej opcji. Pokonanie ponad 1200 km tylko po odbiór byłoby ponad nasze siły.

 W zasadzie odebranie kasku odbywa się podczas jednej wizyty. Przymierzanie doszlifowanie, chwila w kasku , sprawdzenie czy nic nie ociera. Jakieś 1-1,5 godzinki i do domu. Poprosiłam o możliwość dwuetapowego dopasowania kasku. Spotkaliśmy się w klinice o 7 rano, założyliśmy kask, wstępnie został doszlifowany, powiększone otwory na uszy itd. Niestety Olinek nie zniósł tego bezproblemowo. O ile pierwsze 2-3 zakładanie kasku odbyło się w miarę " bezboleśnie" to kolejne nie były już takie fajne i w sumie pierwszy raz w życiu widziałam żeby mój synek tak płakał.  Ostatecznie zostawiliśmy kask na główce tak jak jest, zapłaciliśmy i  po 1,5 godz wróciliśmy do hotelu, Zjedliśmy śniadanko, daliśmy jeszcze pospać synkowi i pojechaliśmy do kliniki. Okazało się ze w zasadzie w dwóch miejscach są niewielkie zaczerwienienia. Kask jeszcze nam doszlifowano, przymierzyliśmy przy akompaniamencie synka i mogliśmy wybrać się w drogę powrotną.  Już wiedziałam Olinek i kask.... to nie była miłość od pierwszego wejrzenia

Olinek w hotelu po pierwszej przymiarce  :
Jak widać nie przeszkadza mu strasznie ale ewidentnie spada na nosek i jest zbyt luźny. Na szczęście został dopasowany i ścięta ta część z przodu tak by nie dotykała do noska.
W przypadku brachycefalii jest o tyle problem, ze kask trzyma się w zasadzie tylko w dwóch punktach. Tył główki jest płaski i kask tak naprawdę nie ma czego się trzymać dlatego może się nieco przemieszczać do przodu. Po 2-3 tygodniach główka powinna trochę dorosnąć i problem powinien się zmniejszyć.
Chciałam odebranie kasku zrobić tak jak to jest robione w Niemczech . Czyli zostawić kask na całą noc na główce i zostać do następnego dnia  ale Pani Eva nam to odradziła. Tak by uniknąć problemów ze skórą należy to robić stopniowo i takie długie zostawienie kasku już od pierwszego dnia mogłoby spowodować problemy skórne. Coś w tym jest . Sama zauważyłam że skóra stopniowo się przyzwyczaja do kasku ale o tym w następnych postach.
Następna wizyta za 4 tygodnie......4 tygodnie względnego spokoju...ale czy aby na pewno?

Badanie w Ostravie

W zasadzie oba te badania odbywają się w tym samym miejscu w klinice we Frydku Mistku. I nam taką wizytę gdzie mielibyśmy je w jednym miejscu wyznaczono na 24.11.... czyli na wczoraj . Spytałam Panią Evę czy byłaby możliwość wcześniejszej wizyty i otrzymałam odpowiedź że jest taka ewentualność . Dostaliśmy dwa  wcześniejsze terminy: 18.11 i 11.11 ale spotkanie z lekarzem musiałoby się odbyć w szpitalu w Ostravie. Wiadomo że w tym przypadku czas nie jest sprzymierzeńcem więc wybraliśmy ten najwcześniejszy termin 11.11. Mieliśmy tydzień żeby przemyśleć i się przygotować.... wystarczyło.

Bezpośrednio  z kliniki we Frydku Mistku pojechaliśmy do Ostravy. Droga prosta- ekspresówka. Chwilę zajęło nam znalezienie oddziału ( trzeba skręcić z głównej ulicy w ulicę pomiędzy budynkami szpitala i tam jest wjazd na parking przy oddziale.
W rejestracji spytaliśmy o drogę i miła Pani oczywiście po czesku wytłumaczyła nam drogę do windy. Tam zapytaliśmy o lekarza ( zapytaliśmy to dużo powiedziane hhhhh pokazałam kartkę z nazwiskiem :) i po 5 minutach przyszedł do nas lekarz. Poprosił nas do swego gabinetu, wypytał o dane dziecka i zbadał palcami główkę.

Badanie jest potrzebne żeby sprawdzić czy szwy nie są zrośnięte. Okazało się, iż wszystko jest w porządku i nie ma przeciwwskazań do założenia kasku. Deformacja okazała się pozycyjna i zdaniem lekarza mogła powstać nawet w ciągu 2-3 dni. Wcale nie trzeba tygodni albo miesięcy żeby tak delikatna główka uległa deformacji. W naszym przypadku pewnie dość duży wpływ miała poduszka przeciw ulewaniu. Z jednej strony pomogła na ulewaniu a z drugiej zaszkodziła główce.

I w zasadzie pierwszy dzień był za nami. Mogliśmy spokojnie udać się do hotelu. Wybraliśmy hotel Richtr . Całkiem przyzwoity. Ok. 5 min drogi od kliniki w pokoju łózko, lodówka, czajnik (przydatny przy podgrzewaniu słoiczków i mleka) , poprosiliśmy o łóżeczko dla bąbla i dostaliśmy je. W zasadzie na tą jedną noc nie ma się czego czepiać. Pokój fakt nieduży i trochę głośno ale przyzwoicie czysto, dobre śniadanko i zamykany na noc parking. Cena 200 zł za dobę okazała się adekwatna . Mogliśmy spokojnie odpocząć. Chłopakom co prawda zamarzył się jeszcze spacer do pobliskiej galerii ,a my z Olinkiem odpuściliśmy sobie i postanowiliśmy poświęcić czas na ładowanie akumulatorów :)  Czekał nas w końcu jutrzejszy ciężki dzień.

Pierwsza wizyta w klinice

Ostatnie dni były jak na wariackich papierach i pisanie zeszło na dalszy plan , ale już nadrabiam zaległosci :)
Bałam się jak Olinek zniesie podróż. Mimo obaw taty zdecydowaliśmy się wyjechać w nocy. Decyzja była prawie dobra. Olinek poza dwiema krótkimi przerwami na jedzenie przespał nam całą drogę. Do kliniki dojechał wypoczęty i uśmiechnięty. Rodzice nie byli już w tak dobrej kondycji. Czuliśmy się jakby nas pociąg przejechał. Stres, nieprzespana noc. Ale świadomość że robimy to dla synka dodała sił
Wybraliśmy drogę na Piotrków i Katowice i muszę przyznać że jak na polskie realia nie było źle. Podróż zajęła nam ok 9 godzin z małymi przerwami na karmienie Olinka i jedną dłuższą gdzie mógł troszkę pospać u mnie na rekach zamiast w twardym foteliku.
Dojechaliśmy pod klinikę, w zasadzie bardzo niepozorny budyneczek i przez chwilę zastanawialiśmy się czy to na pewno tu, ale w tym momencie zobaczyliśmy przed drzwiami kobietę z nosidełkiem i w ręku trzymała kask. Tak to tu..... Czyli pierwszy etap za nami .

Weszliśmy do kliniki , dość duża poczekalnia, łazienki, przy wejściu przewijak . W poczekalni czekali już jacyś hindusi z małym chłopczykiem. Rzut okiem wystarczył, żeby zorientować się że są dużo bardziej zaawansowane przypadki niż nasz Olinek.
W recepcji spytaliśmy o Panią Evę i za chwilę zeszła do nas uśmiechnięta blondynka. Spytała o pacjenta a że ja usłyszałam Aleksander, oczywiście odpowiedziałam taaaak. Trochę mnie zdziwiło że mówi do nas po angielsku, skoro pisała po polsku. Myślałam że tak jej łatwiej :) Za chwilę miało się wszystko wyjaśnić :)

Z racji trwających akurat szkoleń w budynku wylądowaliśmy w kuchni, ale było całkiem przyjemnie :) tak swojsko :) Za chwilę okazało się że jednak pytany Aleksander nie był naszym Olinkiem tylko dzieckiem z Rosji, który miał mieć wizytę przed nami ( byliśmy w końcu godzinę wcześniej :))
Ale nic.... nie kazali nam już wracać do poczekalni i dużo łatwiej zaczęło się współpracować bo po polsku hhhhhh :)

Pani Eva mówi całkiem nieźle po polsku, więc bez obaw. Aspekt problemów z komunikacją tu akurat nie istnieje :) Poza tym czeski wcale nie jest taki trudny i dla nas był w większości zrozumiały :)

Zaczęliśmy badanie. Olinek dostał na główkę śmieszną czapeczkę a pani Eva zrobiła mu zdjęcia specjalnym skanerem . Dziecko nie musi w tym czasie siedzieć mega nieruchomo. Skaner zbiera po prostu przy kolejnych ujęciach te dane których mu brakuje do zbudowania modelu 3D główki. Jest to o tyle łatwiejsze niż robienie zdjęć w domu, że dziecko może trzymać zabawki, bawić się , ruszać głową. Nie jest to dla niego ani stresujące ani nieprzyjemne. W zasadzie Olinek nawet nie zauważył że coś mu tam zrobili. W momencie zebrania wszystkich danych i zbudowania modelu 3D główki dane są przenoszone do drugiego komputera i program wylicza dane. W naszym przypadku asymetria nie była duża bo 6,8 mm ( 4,4 % ) natomiast dużo gorzej wyszedł index kranialny ( wskaźnik szerokość- długość) . Tu jest 5 stopni.
Od 73-83 % jest to zwykły kształt główki
Od 83-88 % jest to lekki stopień deformacji, który nie podlega leczeniu
Od 88-93% jest to średni stopień deformacji i tu głównie rodzice podejmują decyzję czy chcą taką deformację leczyć metodą kaskową czy pozostawić taki stan naturze
Od 93-98 % ciężki stopień deformacji wymagający leczenia
Od 98-... bardzo cięzki stopień deformacji wymagający leczenia
Olinkowi wyszło 95 %..... czyli ciężki stopień deformacji.
W zasadzie już jadąc byliśmy zdecydowani na kask, wynik jedynie potwierdził że powinniśmy go założyć.
Pani Eva tez była tego zdania , że powinniśmy założyć ten kask przy takim stopniu deformacji. Dostaliśmy próbki kolorów i wzorów kasku, wybraliśmy niebieski w samochody, umówiliśmy się na odbiór i mogliśmy jechać do Ostravy do szpitala do neurochirurga

sobota, 14 listopada 2015

Wybór kliniki

To nie było proste.....
Na początku dowiedziałam się, z bloga Karlitki o klinice Cranioform w Berlinie. Później przeglądając kolejne posty dowiedziałam się że klinika Diagnoza w Krakowie podjęła współpracę z Berlinem
na końcu z postów dowiedziałam się o czeskiej klinice Ortopedicka protetika w Frydku Mistku. No własnie....i gdzie teraz. Klinikę krakowską od razu sobie odpuściłam, na istniejących blogach przeczytałam dość niepochlebne opinie a to nie mieli czasu a to spóźnili się a to zrobili za duży kask i jakoś tak nie potrafiłam im zaufać w tak ważnej dla mnie sprawie.  Poza tym ceny mają prawie takie jak w Berlinie. Koszt 8000 jak na polskie realia jest dość duży, gdyby jeszcze wszystkie opinie były och i ach pewnie bym się zdecydowała a tak..... nie wzbudzili mojego zaufania . Wybór wydawał się prosty... Berlin. Znam Niemcy, mówię po niemiecku. Napisałam więc e-mail do kliniki, wysłałam kilka zdjęć i za chwilę dostałam odpowiedź żeby przesłać więcej zdjęć najlepiej jak włoski są mokre lub ze skarpetką na głowie. I to już nie było takie proste. 2 dni kombinowałam, a to w wanience ( obiektyw zachodzi parą) a to wysmarowałam mu głowę oliwką. Nie udało się zrobić z każdej możliwej strony ale to co zrobiłam wystarczyło do określenia iż olinek ma faktycznie dość mocno spłaszczony tył główki. Te same zdjęcia i zapytanie wysłałam również do Czech. Otrzymałam dwie takie same odpowiedzi że na zdjęciach rozpoznali deformację, że taka deformacja raczej nie ma wpływu na mózg i nie powoduje ucisków. Jest to głównie problem estetyczny i że proponują mi terapię kaskową. W międzyczasie skontaktowałam się również z dwiema mamami które już korzystały w usług kliniki w Czechach i jedna była bardzo zadowolona z efektów a drugiej z racji asymertii poniżej 1 cm zalecono pozycjonowanie. To nie też utwierdziło, iż nie starają się naciągać ludzi i wciskać wszystkim kasków nawet jeśli nie ma ku temu podstaw. Poza tym cenowo różnica między tymi klinikami jest znaczna. Berlin wycenił terapię na 2300 euro, natomiast klinika w Czechach ma cenę 1100 euro. Postanowiliśmy więc pojechać do kliniki w Czechach. Propozycje terminów wizyty były dość odległe ( ponad 2 tygodnie) ale była możliwość wcześniejszej wizyty o ile spotkanie z neurochirurgiem byłoby w szpitalu w Ostravie. Skorzystaliśmy z tej propozycji i wybraliśmy ten wcześniejszy tydzień 11.11.2015. Został tydzień bicia się z myślami, czy warto, czy to coś da i tysiąc innych pytań....

piątek, 13 listopada 2015

Początek nie był wcale taki trudny

Może na początku troszkę o nas .
Mam na imię Agnieszka mam 35 lat i jestem mamą prawie 7 miesięcznego Aleksandra. W zasadzie Olinka . Tak jakoś nam się przyjęło :) i chyba już tak zostanie :)
Olinek urodził się w kwietniu, fajny miesiąc, mimo że trochę chłodnawo w tym roku było. Jako przewrażliwiona mamusia obejrzałam prawie od razu rączki, nóżki i wszystko co w takim szoku można było jeszcze obejrzeć i odetchnęłam z ulgą....śliczny :) Później zaczęłam przyglądać się bardziej....niebieskie oczka...a to po mamusi...blond włoski to niby po tatusiu bo mimo iż teraz brunet jak się patrzy to podobno jako dziecko też był taki blondasek :)
No i główka.....po długim porodzie naturalnym była mocno wydłużona aż mój J się przestraszył i zapytał czy tak już mu zostanie . No gdzież zostanie... to normalne za jakiś czas się wyrówna.
Przez pierwsze miesiące układałam Olinka to na prawym boczku to na lewym boczku tak by mu się ta główka ładnie równała , no i równała...ale do czasu.
Wszędzie słyszy się o ryzyku śmierci łóżeczkowej i zaleceniom żeby dziecko układać do snu na pleckach tak by możliwie zmniejszyć to ryzyko. Skoro tak się robi to tak robiliśmy z tym że nasz bąbel był dzieckiem mocno ulewającym i naprawdę było mi szkoda jak słyszałam jak charczy i ciężko mu oddychać bo co chwila coś mu się wracało. Zakupiliśmy więc poduszki dla dzieci ulewających. Pomogło na ulewanie ale z kolei na tych poduszkach Olinek nie chciał leżeć na boczku, tylko na pleckach Co położyliśmy na boczku to się za chwilę na plecki przeturlał i tym sposobem główka robiła mu się coraz bardziej płaska.
Na początku widziałam to tylko ja , cała reszta twierdziła że mi się wydaje i ze taka jego uroda, tym bardziej że w rodzinie też występowały przypadki nieco płaskiej główki, W końcu pokazaliśmy to naszej lekarce rodzinnej Dostaliśmy skierowanie na badania wapnia i fosforu i dodatkowo oznaczyłam prywatnie poziom witaminy D. Wszystkie wyniki były w normie. Zaczęłam szukać dalej i własnie z sieci dowiedziałam się o metodzie kaskowej. Tydzień zajęło mi szukanie informacji, kontaktowanie się z klinikami i mamami które taką terapię już przeprowadziły lub są w trakcie. Wybór kliniki nie był łatwy ale o tym w następnym poście :)

No to zaczynajmy ...

Brachycefalia...Plagiocefalia........jeszcze trzy tygodnie temu jakby ktoś mnie zapytał co to jest to obstawiałabym może gatunek meduzy ewentualnie coś równie w tym momencie dla mnie abstrakcyjnego. Dziś? Dziś wiem znacznie więcej .....i co najważniejsze wiem że jest metoda leczenia - metoda kaskowa.
W zasadzie większość czego się dowiedziałam na ten temat dowiedziałam się z blogów m in Karlitki, Justyny, Marty. To im chciałam w tym miejscu podziękować. Masa potrzebnych i bardzo ważnych informacji.
Głównie dzięki nim zaczęliśmy naszą przygodę z kaskiem ...tak dokładnie bo dzisiaj zaczynamy naszą wspólną przygodę.... My Olinek i kask...przez najbliższe miesiące będzie naszym członkiem rodziny. I własnie o tym będzie ten blog . Chcielibyśmy się z wami podzielić informacjami, doświadczeniami i właśnie....... kawałkiem naszego małego kaskowego światka. :)

Witam wszystkich , którzy chcą poczytać jak nam idzie :)