Dla tzw miejscowych odebranie kasku jest po kilku dniach, istnieje też możliwość dla pacientów z daleka takich jak nasz Olinek uproszczenie tej procedury i wykonanie kasku w dniu następnym. Oczywiście skorzystaliśmy z tej opcji. Pokonanie ponad 1200 km tylko po odbiór byłoby ponad nasze siły.
W zasadzie odebranie kasku odbywa się podczas jednej wizyty. Przymierzanie doszlifowanie, chwila w kasku , sprawdzenie czy nic nie ociera. Jakieś 1-1,5 godzinki i do domu. Poprosiłam o możliwość dwuetapowego dopasowania kasku. Spotkaliśmy się w klinice o 7 rano, założyliśmy kask, wstępnie został doszlifowany, powiększone otwory na uszy itd. Niestety Olinek nie zniósł tego bezproblemowo. O ile pierwsze 2-3 zakładanie kasku odbyło się w miarę " bezboleśnie" to kolejne nie były już takie fajne i w sumie pierwszy raz w życiu widziałam żeby mój synek tak płakał. Ostatecznie zostawiliśmy kask na główce tak jak jest, zapłaciliśmy i po 1,5 godz wróciliśmy do hotelu, Zjedliśmy śniadanko, daliśmy jeszcze pospać synkowi i pojechaliśmy do kliniki. Okazało się ze w zasadzie w dwóch miejscach są niewielkie zaczerwienienia. Kask jeszcze nam doszlifowano, przymierzyliśmy przy akompaniamencie synka i mogliśmy wybrać się w drogę powrotną. Już wiedziałam Olinek i kask.... to nie była miłość od pierwszego wejrzenia
Olinek w hotelu po pierwszej przymiarce :
Jak widać nie przeszkadza mu strasznie ale ewidentnie spada na nosek i jest zbyt luźny. Na szczęście został dopasowany i ścięta ta część z przodu tak by nie dotykała do noska.
W przypadku brachycefalii jest o tyle problem, ze kask trzyma się w zasadzie tylko w dwóch punktach. Tył główki jest płaski i kask tak naprawdę nie ma czego się trzymać dlatego może się nieco przemieszczać do przodu. Po 2-3 tygodniach główka powinna trochę dorosnąć i problem powinien się zmniejszyć.
Chciałam odebranie kasku zrobić tak jak to jest robione w Niemczech . Czyli zostawić kask na całą noc na główce i zostać do następnego dnia ale Pani Eva nam to odradziła. Tak by uniknąć problemów ze skórą należy to robić stopniowo i takie długie zostawienie kasku już od pierwszego dnia mogłoby spowodować problemy skórne. Coś w tym jest . Sama zauważyłam że skóra stopniowo się przyzwyczaja do kasku ale o tym w następnych postach.
Następna wizyta za 4 tygodnie......4 tygodnie względnego spokoju...ale czy aby na pewno?
Nasze zmagania w leczeniu brachycefalii i plagiocefalii naszego synka w klinice w Czechach
środa, 25 listopada 2015
Badanie w Ostravie
W zasadzie oba te badania odbywają się w tym samym miejscu w klinice we Frydku Mistku. I nam taką wizytę gdzie mielibyśmy je w jednym miejscu wyznaczono na 24.11.... czyli na wczoraj . Spytałam Panią Evę czy byłaby możliwość wcześniejszej wizyty i otrzymałam odpowiedź że jest taka ewentualność . Dostaliśmy dwa wcześniejsze terminy: 18.11 i 11.11 ale spotkanie z lekarzem musiałoby się odbyć w szpitalu w Ostravie. Wiadomo że w tym przypadku czas nie jest sprzymierzeńcem więc wybraliśmy ten najwcześniejszy termin 11.11. Mieliśmy tydzień żeby przemyśleć i się przygotować.... wystarczyło.
Bezpośrednio z kliniki we Frydku Mistku pojechaliśmy do Ostravy. Droga prosta- ekspresówka. Chwilę zajęło nam znalezienie oddziału ( trzeba skręcić z głównej ulicy w ulicę pomiędzy budynkami szpitala i tam jest wjazd na parking przy oddziale.
W rejestracji spytaliśmy o drogę i miła Pani oczywiście po czesku wytłumaczyła nam drogę do windy. Tam zapytaliśmy o lekarza ( zapytaliśmy to dużo powiedziane hhhhh pokazałam kartkę z nazwiskiem :) i po 5 minutach przyszedł do nas lekarz. Poprosił nas do swego gabinetu, wypytał o dane dziecka i zbadał palcami główkę.
Badanie jest potrzebne żeby sprawdzić czy szwy nie są zrośnięte. Okazało się, iż wszystko jest w porządku i nie ma przeciwwskazań do założenia kasku. Deformacja okazała się pozycyjna i zdaniem lekarza mogła powstać nawet w ciągu 2-3 dni. Wcale nie trzeba tygodni albo miesięcy żeby tak delikatna główka uległa deformacji. W naszym przypadku pewnie dość duży wpływ miała poduszka przeciw ulewaniu. Z jednej strony pomogła na ulewaniu a z drugiej zaszkodziła główce.
I w zasadzie pierwszy dzień był za nami. Mogliśmy spokojnie udać się do hotelu. Wybraliśmy hotel Richtr . Całkiem przyzwoity. Ok. 5 min drogi od kliniki w pokoju łózko, lodówka, czajnik (przydatny przy podgrzewaniu słoiczków i mleka) , poprosiliśmy o łóżeczko dla bąbla i dostaliśmy je. W zasadzie na tą jedną noc nie ma się czego czepiać. Pokój fakt nieduży i trochę głośno ale przyzwoicie czysto, dobre śniadanko i zamykany na noc parking. Cena 200 zł za dobę okazała się adekwatna . Mogliśmy spokojnie odpocząć. Chłopakom co prawda zamarzył się jeszcze spacer do pobliskiej galerii ,a my z Olinkiem odpuściliśmy sobie i postanowiliśmy poświęcić czas na ładowanie akumulatorów :) Czekał nas w końcu jutrzejszy ciężki dzień.
Bezpośrednio z kliniki we Frydku Mistku pojechaliśmy do Ostravy. Droga prosta- ekspresówka. Chwilę zajęło nam znalezienie oddziału ( trzeba skręcić z głównej ulicy w ulicę pomiędzy budynkami szpitala i tam jest wjazd na parking przy oddziale.
W rejestracji spytaliśmy o drogę i miła Pani oczywiście po czesku wytłumaczyła nam drogę do windy. Tam zapytaliśmy o lekarza ( zapytaliśmy to dużo powiedziane hhhhh pokazałam kartkę z nazwiskiem :) i po 5 minutach przyszedł do nas lekarz. Poprosił nas do swego gabinetu, wypytał o dane dziecka i zbadał palcami główkę.
Badanie jest potrzebne żeby sprawdzić czy szwy nie są zrośnięte. Okazało się, iż wszystko jest w porządku i nie ma przeciwwskazań do założenia kasku. Deformacja okazała się pozycyjna i zdaniem lekarza mogła powstać nawet w ciągu 2-3 dni. Wcale nie trzeba tygodni albo miesięcy żeby tak delikatna główka uległa deformacji. W naszym przypadku pewnie dość duży wpływ miała poduszka przeciw ulewaniu. Z jednej strony pomogła na ulewaniu a z drugiej zaszkodziła główce.
I w zasadzie pierwszy dzień był za nami. Mogliśmy spokojnie udać się do hotelu. Wybraliśmy hotel Richtr . Całkiem przyzwoity. Ok. 5 min drogi od kliniki w pokoju łózko, lodówka, czajnik (przydatny przy podgrzewaniu słoiczków i mleka) , poprosiliśmy o łóżeczko dla bąbla i dostaliśmy je. W zasadzie na tą jedną noc nie ma się czego czepiać. Pokój fakt nieduży i trochę głośno ale przyzwoicie czysto, dobre śniadanko i zamykany na noc parking. Cena 200 zł za dobę okazała się adekwatna . Mogliśmy spokojnie odpocząć. Chłopakom co prawda zamarzył się jeszcze spacer do pobliskiej galerii ,a my z Olinkiem odpuściliśmy sobie i postanowiliśmy poświęcić czas na ładowanie akumulatorów :) Czekał nas w końcu jutrzejszy ciężki dzień.
Pierwsza wizyta w klinice
Ostatnie dni były jak na wariackich papierach i pisanie zeszło na dalszy plan , ale już nadrabiam zaległosci :)
Bałam się jak Olinek zniesie podróż. Mimo obaw taty zdecydowaliśmy się wyjechać w nocy. Decyzja była prawie dobra. Olinek poza dwiema krótkimi przerwami na jedzenie przespał nam całą drogę. Do kliniki dojechał wypoczęty i uśmiechnięty. Rodzice nie byli już w tak dobrej kondycji. Czuliśmy się jakby nas pociąg przejechał. Stres, nieprzespana noc. Ale świadomość że robimy to dla synka dodała sił
Wybraliśmy drogę na Piotrków i Katowice i muszę przyznać że jak na polskie realia nie było źle. Podróż zajęła nam ok 9 godzin z małymi przerwami na karmienie Olinka i jedną dłuższą gdzie mógł troszkę pospać u mnie na rekach zamiast w twardym foteliku.
Dojechaliśmy pod klinikę, w zasadzie bardzo niepozorny budyneczek i przez chwilę zastanawialiśmy się czy to na pewno tu, ale w tym momencie zobaczyliśmy przed drzwiami kobietę z nosidełkiem i w ręku trzymała kask. Tak to tu..... Czyli pierwszy etap za nami .
Weszliśmy do kliniki , dość duża poczekalnia, łazienki, przy wejściu przewijak . W poczekalni czekali już jacyś hindusi z małym chłopczykiem. Rzut okiem wystarczył, żeby zorientować się że są dużo bardziej zaawansowane przypadki niż nasz Olinek.
W recepcji spytaliśmy o Panią Evę i za chwilę zeszła do nas uśmiechnięta blondynka. Spytała o pacjenta a że ja usłyszałam Aleksander, oczywiście odpowiedziałam taaaak. Trochę mnie zdziwiło że mówi do nas po angielsku, skoro pisała po polsku. Myślałam że tak jej łatwiej :) Za chwilę miało się wszystko wyjaśnić :)
Z racji trwających akurat szkoleń w budynku wylądowaliśmy w kuchni, ale było całkiem przyjemnie :) tak swojsko :) Za chwilę okazało się że jednak pytany Aleksander nie był naszym Olinkiem tylko dzieckiem z Rosji, który miał mieć wizytę przed nami ( byliśmy w końcu godzinę wcześniej :))
Ale nic.... nie kazali nam już wracać do poczekalni i dużo łatwiej zaczęło się współpracować bo po polsku hhhhhh :)
Pani Eva mówi całkiem nieźle po polsku, więc bez obaw. Aspekt problemów z komunikacją tu akurat nie istnieje :) Poza tym czeski wcale nie jest taki trudny i dla nas był w większości zrozumiały :)
Zaczęliśmy badanie. Olinek dostał na główkę śmieszną czapeczkę a pani Eva zrobiła mu zdjęcia specjalnym skanerem . Dziecko nie musi w tym czasie siedzieć mega nieruchomo. Skaner zbiera po prostu przy kolejnych ujęciach te dane których mu brakuje do zbudowania modelu 3D główki. Jest to o tyle łatwiejsze niż robienie zdjęć w domu, że dziecko może trzymać zabawki, bawić się , ruszać głową. Nie jest to dla niego ani stresujące ani nieprzyjemne. W zasadzie Olinek nawet nie zauważył że coś mu tam zrobili. W momencie zebrania wszystkich danych i zbudowania modelu 3D główki dane są przenoszone do drugiego komputera i program wylicza dane. W naszym przypadku asymetria nie była duża bo 6,8 mm ( 4,4 % ) natomiast dużo gorzej wyszedł index kranialny ( wskaźnik szerokość- długość) . Tu jest 5 stopni.
Od 73-83 % jest to zwykły kształt główki
Od 83-88 % jest to lekki stopień deformacji, który nie podlega leczeniu
Od 88-93% jest to średni stopień deformacji i tu głównie rodzice podejmują decyzję czy chcą taką deformację leczyć metodą kaskową czy pozostawić taki stan naturze
Od 93-98 % ciężki stopień deformacji wymagający leczenia
Od 98-... bardzo cięzki stopień deformacji wymagający leczenia
Olinkowi wyszło 95 %..... czyli ciężki stopień deformacji.
W zasadzie już jadąc byliśmy zdecydowani na kask, wynik jedynie potwierdził że powinniśmy go założyć.
Pani Eva tez była tego zdania , że powinniśmy założyć ten kask przy takim stopniu deformacji. Dostaliśmy próbki kolorów i wzorów kasku, wybraliśmy niebieski w samochody, umówiliśmy się na odbiór i mogliśmy jechać do Ostravy do szpitala do neurochirurga
Bałam się jak Olinek zniesie podróż. Mimo obaw taty zdecydowaliśmy się wyjechać w nocy. Decyzja była prawie dobra. Olinek poza dwiema krótkimi przerwami na jedzenie przespał nam całą drogę. Do kliniki dojechał wypoczęty i uśmiechnięty. Rodzice nie byli już w tak dobrej kondycji. Czuliśmy się jakby nas pociąg przejechał. Stres, nieprzespana noc. Ale świadomość że robimy to dla synka dodała sił
Wybraliśmy drogę na Piotrków i Katowice i muszę przyznać że jak na polskie realia nie było źle. Podróż zajęła nam ok 9 godzin z małymi przerwami na karmienie Olinka i jedną dłuższą gdzie mógł troszkę pospać u mnie na rekach zamiast w twardym foteliku.
Dojechaliśmy pod klinikę, w zasadzie bardzo niepozorny budyneczek i przez chwilę zastanawialiśmy się czy to na pewno tu, ale w tym momencie zobaczyliśmy przed drzwiami kobietę z nosidełkiem i w ręku trzymała kask. Tak to tu..... Czyli pierwszy etap za nami .
Weszliśmy do kliniki , dość duża poczekalnia, łazienki, przy wejściu przewijak . W poczekalni czekali już jacyś hindusi z małym chłopczykiem. Rzut okiem wystarczył, żeby zorientować się że są dużo bardziej zaawansowane przypadki niż nasz Olinek.
W recepcji spytaliśmy o Panią Evę i za chwilę zeszła do nas uśmiechnięta blondynka. Spytała o pacjenta a że ja usłyszałam Aleksander, oczywiście odpowiedziałam taaaak. Trochę mnie zdziwiło że mówi do nas po angielsku, skoro pisała po polsku. Myślałam że tak jej łatwiej :) Za chwilę miało się wszystko wyjaśnić :)
Z racji trwających akurat szkoleń w budynku wylądowaliśmy w kuchni, ale było całkiem przyjemnie :) tak swojsko :) Za chwilę okazało się że jednak pytany Aleksander nie był naszym Olinkiem tylko dzieckiem z Rosji, który miał mieć wizytę przed nami ( byliśmy w końcu godzinę wcześniej :))
Ale nic.... nie kazali nam już wracać do poczekalni i dużo łatwiej zaczęło się współpracować bo po polsku hhhhhh :)
Pani Eva mówi całkiem nieźle po polsku, więc bez obaw. Aspekt problemów z komunikacją tu akurat nie istnieje :) Poza tym czeski wcale nie jest taki trudny i dla nas był w większości zrozumiały :)
Zaczęliśmy badanie. Olinek dostał na główkę śmieszną czapeczkę a pani Eva zrobiła mu zdjęcia specjalnym skanerem . Dziecko nie musi w tym czasie siedzieć mega nieruchomo. Skaner zbiera po prostu przy kolejnych ujęciach te dane których mu brakuje do zbudowania modelu 3D główki. Jest to o tyle łatwiejsze niż robienie zdjęć w domu, że dziecko może trzymać zabawki, bawić się , ruszać głową. Nie jest to dla niego ani stresujące ani nieprzyjemne. W zasadzie Olinek nawet nie zauważył że coś mu tam zrobili. W momencie zebrania wszystkich danych i zbudowania modelu 3D główki dane są przenoszone do drugiego komputera i program wylicza dane. W naszym przypadku asymetria nie była duża bo 6,8 mm ( 4,4 % ) natomiast dużo gorzej wyszedł index kranialny ( wskaźnik szerokość- długość) . Tu jest 5 stopni.
Od 73-83 % jest to zwykły kształt główki
Od 83-88 % jest to lekki stopień deformacji, który nie podlega leczeniu
Od 88-93% jest to średni stopień deformacji i tu głównie rodzice podejmują decyzję czy chcą taką deformację leczyć metodą kaskową czy pozostawić taki stan naturze
Od 93-98 % ciężki stopień deformacji wymagający leczenia
Od 98-... bardzo cięzki stopień deformacji wymagający leczenia
Olinkowi wyszło 95 %..... czyli ciężki stopień deformacji.
W zasadzie już jadąc byliśmy zdecydowani na kask, wynik jedynie potwierdził że powinniśmy go założyć.
Pani Eva tez była tego zdania , że powinniśmy założyć ten kask przy takim stopniu deformacji. Dostaliśmy próbki kolorów i wzorów kasku, wybraliśmy niebieski w samochody, umówiliśmy się na odbiór i mogliśmy jechać do Ostravy do szpitala do neurochirurga
sobota, 14 listopada 2015
Wybór kliniki
To nie było proste.....
Na początku dowiedziałam się, z bloga Karlitki o klinice Cranioform w Berlinie. Później przeglądając kolejne posty dowiedziałam się że klinika Diagnoza w Krakowie podjęła współpracę z Berlinem
na końcu z postów dowiedziałam się o czeskiej klinice Ortopedicka protetika w Frydku Mistku. No własnie....i gdzie teraz. Klinikę krakowską od razu sobie odpuściłam, na istniejących blogach przeczytałam dość niepochlebne opinie a to nie mieli czasu a to spóźnili się a to zrobili za duży kask i jakoś tak nie potrafiłam im zaufać w tak ważnej dla mnie sprawie. Poza tym ceny mają prawie takie jak w Berlinie. Koszt 8000 jak na polskie realia jest dość duży, gdyby jeszcze wszystkie opinie były och i ach pewnie bym się zdecydowała a tak..... nie wzbudzili mojego zaufania . Wybór wydawał się prosty... Berlin. Znam Niemcy, mówię po niemiecku. Napisałam więc e-mail do kliniki, wysłałam kilka zdjęć i za chwilę dostałam odpowiedź żeby przesłać więcej zdjęć najlepiej jak włoski są mokre lub ze skarpetką na głowie. I to już nie było takie proste. 2 dni kombinowałam, a to w wanience ( obiektyw zachodzi parą) a to wysmarowałam mu głowę oliwką. Nie udało się zrobić z każdej możliwej strony ale to co zrobiłam wystarczyło do określenia iż olinek ma faktycznie dość mocno spłaszczony tył główki. Te same zdjęcia i zapytanie wysłałam również do Czech. Otrzymałam dwie takie same odpowiedzi że na zdjęciach rozpoznali deformację, że taka deformacja raczej nie ma wpływu na mózg i nie powoduje ucisków. Jest to głównie problem estetyczny i że proponują mi terapię kaskową. W międzyczasie skontaktowałam się również z dwiema mamami które już korzystały w usług kliniki w Czechach i jedna była bardzo zadowolona z efektów a drugiej z racji asymertii poniżej 1 cm zalecono pozycjonowanie. To nie też utwierdziło, iż nie starają się naciągać ludzi i wciskać wszystkim kasków nawet jeśli nie ma ku temu podstaw. Poza tym cenowo różnica między tymi klinikami jest znaczna. Berlin wycenił terapię na 2300 euro, natomiast klinika w Czechach ma cenę 1100 euro. Postanowiliśmy więc pojechać do kliniki w Czechach. Propozycje terminów wizyty były dość odległe ( ponad 2 tygodnie) ale była możliwość wcześniejszej wizyty o ile spotkanie z neurochirurgiem byłoby w szpitalu w Ostravie. Skorzystaliśmy z tej propozycji i wybraliśmy ten wcześniejszy tydzień 11.11.2015. Został tydzień bicia się z myślami, czy warto, czy to coś da i tysiąc innych pytań....
Na początku dowiedziałam się, z bloga Karlitki o klinice Cranioform w Berlinie. Później przeglądając kolejne posty dowiedziałam się że klinika Diagnoza w Krakowie podjęła współpracę z Berlinem
na końcu z postów dowiedziałam się o czeskiej klinice Ortopedicka protetika w Frydku Mistku. No własnie....i gdzie teraz. Klinikę krakowską od razu sobie odpuściłam, na istniejących blogach przeczytałam dość niepochlebne opinie a to nie mieli czasu a to spóźnili się a to zrobili za duży kask i jakoś tak nie potrafiłam im zaufać w tak ważnej dla mnie sprawie. Poza tym ceny mają prawie takie jak w Berlinie. Koszt 8000 jak na polskie realia jest dość duży, gdyby jeszcze wszystkie opinie były och i ach pewnie bym się zdecydowała a tak..... nie wzbudzili mojego zaufania . Wybór wydawał się prosty... Berlin. Znam Niemcy, mówię po niemiecku. Napisałam więc e-mail do kliniki, wysłałam kilka zdjęć i za chwilę dostałam odpowiedź żeby przesłać więcej zdjęć najlepiej jak włoski są mokre lub ze skarpetką na głowie. I to już nie było takie proste. 2 dni kombinowałam, a to w wanience ( obiektyw zachodzi parą) a to wysmarowałam mu głowę oliwką. Nie udało się zrobić z każdej możliwej strony ale to co zrobiłam wystarczyło do określenia iż olinek ma faktycznie dość mocno spłaszczony tył główki. Te same zdjęcia i zapytanie wysłałam również do Czech. Otrzymałam dwie takie same odpowiedzi że na zdjęciach rozpoznali deformację, że taka deformacja raczej nie ma wpływu na mózg i nie powoduje ucisków. Jest to głównie problem estetyczny i że proponują mi terapię kaskową. W międzyczasie skontaktowałam się również z dwiema mamami które już korzystały w usług kliniki w Czechach i jedna była bardzo zadowolona z efektów a drugiej z racji asymertii poniżej 1 cm zalecono pozycjonowanie. To nie też utwierdziło, iż nie starają się naciągać ludzi i wciskać wszystkim kasków nawet jeśli nie ma ku temu podstaw. Poza tym cenowo różnica między tymi klinikami jest znaczna. Berlin wycenił terapię na 2300 euro, natomiast klinika w Czechach ma cenę 1100 euro. Postanowiliśmy więc pojechać do kliniki w Czechach. Propozycje terminów wizyty były dość odległe ( ponad 2 tygodnie) ale była możliwość wcześniejszej wizyty o ile spotkanie z neurochirurgiem byłoby w szpitalu w Ostravie. Skorzystaliśmy z tej propozycji i wybraliśmy ten wcześniejszy tydzień 11.11.2015. Został tydzień bicia się z myślami, czy warto, czy to coś da i tysiąc innych pytań....
piątek, 13 listopada 2015
Początek nie był wcale taki trudny
Może na początku troszkę o nas .
Mam na imię Agnieszka mam 35 lat i jestem mamą prawie 7 miesięcznego Aleksandra. W zasadzie Olinka . Tak jakoś nam się przyjęło :) i chyba już tak zostanie :)
Olinek urodził się w kwietniu, fajny miesiąc, mimo że trochę chłodnawo w tym roku było. Jako przewrażliwiona mamusia obejrzałam prawie od razu rączki, nóżki i wszystko co w takim szoku można było jeszcze obejrzeć i odetchnęłam z ulgą....śliczny :) Później zaczęłam przyglądać się bardziej....niebieskie oczka...a to po mamusi...blond włoski to niby po tatusiu bo mimo iż teraz brunet jak się patrzy to podobno jako dziecko też był taki blondasek :)
No i główka.....po długim porodzie naturalnym była mocno wydłużona aż mój J się przestraszył i zapytał czy tak już mu zostanie . No gdzież zostanie... to normalne za jakiś czas się wyrówna.
Przez pierwsze miesiące układałam Olinka to na prawym boczku to na lewym boczku tak by mu się ta główka ładnie równała , no i równała...ale do czasu.
Wszędzie słyszy się o ryzyku śmierci łóżeczkowej i zaleceniom żeby dziecko układać do snu na pleckach tak by możliwie zmniejszyć to ryzyko. Skoro tak się robi to tak robiliśmy z tym że nasz bąbel był dzieckiem mocno ulewającym i naprawdę było mi szkoda jak słyszałam jak charczy i ciężko mu oddychać bo co chwila coś mu się wracało. Zakupiliśmy więc poduszki dla dzieci ulewających. Pomogło na ulewanie ale z kolei na tych poduszkach Olinek nie chciał leżeć na boczku, tylko na pleckach Co położyliśmy na boczku to się za chwilę na plecki przeturlał i tym sposobem główka robiła mu się coraz bardziej płaska.
Na początku widziałam to tylko ja , cała reszta twierdziła że mi się wydaje i ze taka jego uroda, tym bardziej że w rodzinie też występowały przypadki nieco płaskiej główki, W końcu pokazaliśmy to naszej lekarce rodzinnej Dostaliśmy skierowanie na badania wapnia i fosforu i dodatkowo oznaczyłam prywatnie poziom witaminy D. Wszystkie wyniki były w normie. Zaczęłam szukać dalej i własnie z sieci dowiedziałam się o metodzie kaskowej. Tydzień zajęło mi szukanie informacji, kontaktowanie się z klinikami i mamami które taką terapię już przeprowadziły lub są w trakcie. Wybór kliniki nie był łatwy ale o tym w następnym poście :)
Mam na imię Agnieszka mam 35 lat i jestem mamą prawie 7 miesięcznego Aleksandra. W zasadzie Olinka . Tak jakoś nam się przyjęło :) i chyba już tak zostanie :)
Olinek urodził się w kwietniu, fajny miesiąc, mimo że trochę chłodnawo w tym roku było. Jako przewrażliwiona mamusia obejrzałam prawie od razu rączki, nóżki i wszystko co w takim szoku można było jeszcze obejrzeć i odetchnęłam z ulgą....śliczny :) Później zaczęłam przyglądać się bardziej....niebieskie oczka...a to po mamusi...blond włoski to niby po tatusiu bo mimo iż teraz brunet jak się patrzy to podobno jako dziecko też był taki blondasek :)
No i główka.....po długim porodzie naturalnym była mocno wydłużona aż mój J się przestraszył i zapytał czy tak już mu zostanie . No gdzież zostanie... to normalne za jakiś czas się wyrówna.
Przez pierwsze miesiące układałam Olinka to na prawym boczku to na lewym boczku tak by mu się ta główka ładnie równała , no i równała...ale do czasu.
Wszędzie słyszy się o ryzyku śmierci łóżeczkowej i zaleceniom żeby dziecko układać do snu na pleckach tak by możliwie zmniejszyć to ryzyko. Skoro tak się robi to tak robiliśmy z tym że nasz bąbel był dzieckiem mocno ulewającym i naprawdę było mi szkoda jak słyszałam jak charczy i ciężko mu oddychać bo co chwila coś mu się wracało. Zakupiliśmy więc poduszki dla dzieci ulewających. Pomogło na ulewanie ale z kolei na tych poduszkach Olinek nie chciał leżeć na boczku, tylko na pleckach Co położyliśmy na boczku to się za chwilę na plecki przeturlał i tym sposobem główka robiła mu się coraz bardziej płaska.
Na początku widziałam to tylko ja , cała reszta twierdziła że mi się wydaje i ze taka jego uroda, tym bardziej że w rodzinie też występowały przypadki nieco płaskiej główki, W końcu pokazaliśmy to naszej lekarce rodzinnej Dostaliśmy skierowanie na badania wapnia i fosforu i dodatkowo oznaczyłam prywatnie poziom witaminy D. Wszystkie wyniki były w normie. Zaczęłam szukać dalej i własnie z sieci dowiedziałam się o metodzie kaskowej. Tydzień zajęło mi szukanie informacji, kontaktowanie się z klinikami i mamami które taką terapię już przeprowadziły lub są w trakcie. Wybór kliniki nie był łatwy ale o tym w następnym poście :)
No to zaczynajmy ...
Brachycefalia...Plagiocefalia........jeszcze trzy tygodnie temu jakby ktoś mnie zapytał co to jest to obstawiałabym może gatunek meduzy ewentualnie coś równie w tym momencie dla mnie abstrakcyjnego. Dziś? Dziś wiem znacznie więcej .....i co najważniejsze wiem że jest metoda leczenia - metoda kaskowa.
W zasadzie większość czego się dowiedziałam na ten temat dowiedziałam się z blogów m in Karlitki, Justyny, Marty. To im chciałam w tym miejscu podziękować. Masa potrzebnych i bardzo ważnych informacji.
Głównie dzięki nim zaczęliśmy naszą przygodę z kaskiem ...tak dokładnie bo dzisiaj zaczynamy naszą wspólną przygodę.... My Olinek i kask...przez najbliższe miesiące będzie naszym członkiem rodziny. I własnie o tym będzie ten blog . Chcielibyśmy się z wami podzielić informacjami, doświadczeniami i właśnie....... kawałkiem naszego małego kaskowego światka. :)
Witam wszystkich , którzy chcą poczytać jak nam idzie :)
W zasadzie większość czego się dowiedziałam na ten temat dowiedziałam się z blogów m in Karlitki, Justyny, Marty. To im chciałam w tym miejscu podziękować. Masa potrzebnych i bardzo ważnych informacji.
Głównie dzięki nim zaczęliśmy naszą przygodę z kaskiem ...tak dokładnie bo dzisiaj zaczynamy naszą wspólną przygodę.... My Olinek i kask...przez najbliższe miesiące będzie naszym członkiem rodziny. I własnie o tym będzie ten blog . Chcielibyśmy się z wami podzielić informacjami, doświadczeniami i właśnie....... kawałkiem naszego małego kaskowego światka. :)
Witam wszystkich , którzy chcą poczytać jak nam idzie :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)